Relacje polsko-ukraińskie już od dawna stoją w sprzeczności z żelazną w dyplomacji zasadą wzajemności. Polskojęzyczny rząd tzw. 'Zjednoczonej Prawicy' uczynił bardzo wiele aby kosztem państwa polskiego i społeczeństwa, wesprzeć Ukrainę. Wedle różnych szacunków, łączny koszt tej pomocy mógł już przekroczyć 100 miliardów zł.
Podczas swojego wystąpienia na forum Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku, ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski ostro skrytykował "niektórych przyjaciół w Europie" za ich postawę. Zarzucił1 im polityczne rozgrywanie sprawy ukraińskiego zboża, a zarazem działanie na korzyść Rosji. Słusznie oświadczenie ukraińskiego prezydenta zostało odebrane jako krytyka szczególnie pod polskim adresem. Jeśli chodzi o polityczną bezczelność, tupet, arogancję i perfidię to Ukraińcy już dawno przeszli samych siebie, dościgając Izrael.
Bez wątpienia Prawo i Sprawiedliwość jest partią skrajnie rusofobiczną i proatlantycką, potrafiącą wysługiwać się wszystkim, byle tylko interesy znienawidzonej Rosji mogły na tym ucierpieć. Przyczyną tak napiętych stosunków obustronnych jest kwestia embarga ukraińskiego zboża, które w sposób aż nazbyt widoczny zagraża polskiemu rolnictwu. Jesteśmy świadkami autentycznej zmiany sojuszy, jakiej świadomie dokonał niewdzięczny Kijów. Ukraina w sposób jawny i świadomy wchodzi w sojusz z Niemcami przeciwko Polsce. Konflikt z Ukrainą o import jej zboża pokazuje nam, co się stanie jeśli twór ten na prawdę wejdzie w skład Unii Europejskiej. To wszystko było przecież do przewidzenia dla bardziej lotnych intelektualnie polityków, analityków i publicystów. Sami jesteśmy, w dużej mierze winni tej sytuacji, ponieważ przez całe dekady bezrefleksyjnie i bezkrytycznie popieraliśmy państwo ukraińskie. "Nasze" demoliberalne i okrągłostołowe ugrupowania słowem i czynem popierały oba nacjonalistyczne Majdany (w 2004 i 2014 roku) oraz "europejskie aspiracje" oligarchicznej Ukrainy. Przeciąganie Ukrainy na Zachód od początku leżało w interesie wielkich korporacji z amerykańskim, niemieckim czy francuskim kapitałem. W najlepiej pojętym interesie gospodarczym obecnego, słabego państwa polskiego byłoby gdyby Ukraina pozostała poza Unią Europejską, w obszarze gospodarczym obejmującym państwa byłego bloku ZSRR.
Albo pomagasz Ukrainie albo Rosji - grzmi i poucza komik Zełenski. Czy to oznacza, że rząd PiS pomagał Federacji Rosyjskiej? Trudno o większą niedorzeczność z ust ukraińskiego prezydenta. Być może, według Ukraińców zgoda Polaków na zrujnowanie własnego rynku rolnego jest jednocześnie akceptowalną realną pomocą dla nich. Czy aby na pewno? Musiałoby to oznaczać całkowitą kapitulację państwa polskiego przed swoim wschodnim sąsiadem. Jeżeli władze w Kijowie podjęły w okresie przedwyborczym w Polsce radykalne działania na rzecz skompromitowania skrajnie proukraińskiej polityki Andrzeja Dudy i PiSu to znaczy, że dążyły one do zmiany władzy w naszej Ojczyźnie. Nie ulega wątpliwości, że działania te Zełenski podjął w porozumieniu z Niemcami, które usilnie dążą do tego samego licząc na jeszcze bardziej pobłażliwą politykę wobec Berlina, obecnej liberalnej opozycji w Polsce.
Nasze endeckie środowisko polityczne już wiele lat temu ostrzegało zwolenników Ukrainy, że antyrosyjska Ukraina zawsze za głównego partnera politycznego będzie uważała państwo niemieckie i nigdy nie będzie mieć oporów aby z Niemcami działać wspólnie, ręka w rękę przeciwko Polsce. To właśnie Niemcy stworzyli państwo ukraińskie na początku XX wieku żeby jednocześnie osłabiało ono i kąsało Rosję i Polskę. Przez Austrię armia ukraińska została solidnie doposażona. W 1931 roku wyraźnie ostrzegał przed Ukrainą geopolityczny geniusz polskiego obozu narodowego- prawdziwy tytan intelektu - Roman Dmowski. Pisał on w swoim znakomitym analityczno- geopolitycznym traktacie pod tytułem: "Świat powojenny i Polska", iż z międzynarodowym domem publicznym (tj. państwem ukraińskim) Polska nie powinna mieć nic wspólnego:
"Nie ma siły ludzkiej, zdolnej przeszkodzić temu, ażeby oderwana od Rosji i przekształcona w niezawisłe państwo Ukraina stała się zbiegowiskiem aferzystów całego świata, którym dziś bardzo ciasno jest we własnych krajach, kapitalistów i poszukiwaczy kapitału, organizatorów przemysłu, techników i kupców, spekulantów i intrygantów, rzezimieszków i organizatorów wszelkiego gatunku prostytucji: Niemcom, Francuzom, Belgom, Włochom, Anglikom i Amerykanom pośpieszyliby z pomocą miejscowi lub pobliscy Rosjanie, Polacy, Ormianie, Grecy, wreszcie najliczniejsi i najważniejsi ze wszystkich żydzi. Zebrałaby się tu cała swoista liga narodów. Te wszystkie żywioły przy udziale sprytniejszych, bardziej biegłych w interesach Ukraińców, wytworzyłyby przewodnią warstwę, elitę kraju. Byłaby to wszakże szczególna elita, bo chyba żaden kraj nie mógłby się poszczycić tak bogatą kolekcją międzynarodowej kanalii. Ukraina stałaby się wrzodem na ciele Europy; ludzie zaś, marzący o wytworzeniu kulturalnego, zdrowego i silnego narodu ukraińskiego, dojrzewającego we własnym państwie, przekonaliby się, że zamiast własnego państwa, mają międzynarodowe przedsiębiorstwo, a zamiast zdrowego rozwoju, szybki postęp rozkładu i zgnilizny..."
Współczesnym polskim oderwanym od rzeczywistości mitomanom śniła się już unia polsko- ukraińska; międzymorze, jedno wspólne państwo a tu taka nieprzyjemna niespodzianka. Polska za okazaną ogromną pomoc militarną, finansową, socjalną - za wpuszczenie milionów obywateli Ukrainy do naszego domu, do Polski została przez nich poniżona i upokorzona. Dopóki obecne polskojęzyczne rządy będą prowadziły politykę romantyczną, prometejską i życzeniową to nic nie ma prawa zmienić się na lepsze. Po agresywnej postawie Kijowa do Warszawy, jedno jest pewne: plan budowy silnego sojuszu Ukrainy i Polski, który mógłby zmienić obraz geopolityczny Europy Środkowej, stał się nierealny. Istnieje zbyt wiele skrajnych rozbieżności w interesach narodowych i państwowych obu krajów. Nacjonaliści ukraińscy nigdy nie będą budować jakiegokolwiek sojuszu z Polską i nigdy na to się nie zgodzą. Zbyt namiętnie nienawidzą Polaków by mieli się sami oszukiwać. Ukraińscy szowiniści i neonaziści potrafią rozmawiać z Polakami tylko z pozycji brutalnej siły. Totalnie lekceważący historię ignoranci i uprawiający politykę życzeniową, liczni uczniowie Jerzego Giedroycia mogli sobie wyobrażać, że tak nie jest. Podobnie zwolennicy okrągłostołowych partii demoliberalnych, którzy również ulegają tym prowadzącym na manowce złudzeniom. Jerzy Giedroyć po upadku systemu komunistycznego w Polsce za największe zagrożenie w naszym kraju uznał, a jakże, nacjonalizm i klerykalizm.
Stosunki dwustronne między państwami to niemal zawsze ostra walka i rywalizacja o swoje interesy narodowe, o własną rację stanu. Embargo wprowadzone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości było konieczne aby chronić naszą gospodarkę i polską wieś. Ogromna ilość tanich produktów rolnych z sąsiedniego kraju, który specjalizuje się w masowym i na dużą skalę rolnictwie oraz przetwórstwie rolnym zalał polski rynek powodując niewydolność polskiego rolnictwa oraz destabilizując ceny rodzimego produktu. Ukraina słynie na całym świecie z bardzo dobrej jakości żyznych gleb - słynnych czarnoziemów. Wraz z Polską zakaz wwozu 24 ukraińskich produktów rolnych wprowadziły także Węgry i Słowacja, które słyną z posiadania polityków, którzy zdecydowanie lepiej dbają o własne interesy i bezpieczeństwo narodowe niż u nas w Polsce. Po kilkunastu godzinach od koniecznej i potrzebnej decyzji PiSu, aczkolwiek o wiele spóźnionej, "nasz ukraiński przyjaciel" złożył skargę do Światowej Organizacji Handlu, na wspomniane wyżej państwa. Tak właśnie, w brutalnej i przygnębiającej rzeczywistości wyglądają te "wzorcowe, bardzo dobre relacje polsko-ukraińskie" oraz "przyjaźń obu bratnich narodów". W polityce międzynarodowej nie ma wiecznych przyjaciół i wrogów - zwłaszcza dobrze zrozumieli to Anglicy. Jeśli nasza Ojczyzna ma mieć szanse na racjonalną przyszłość, na dobrobyt i pomyślność kolejnych młodych pokoleń musi twardo i zdecydowanie artykułować swoje potrzeby na arenie międzynarodowej oraz umiejętnie ich bronić. Jeśli pojawiają się jakieś problemy i przeciwności do przezwyciężenia to trzeba umieć budować koalicję pewnych państw przeciwko innym, które chcą naszej słabości marginalizacji w Europie czy wręcz poddaństwa. Jeśli jako polska wspólnota narodowa nie nauczymy się "rozpychać łokciami", nie będziemy, przynajmniej próbować stosować asertywnej, podmiotowej i suwerennościowej polityki wobec swoich sąsiadów to już zawsze będzie nam pisana rola państwa trzeciorzędnego, mało ważnego, peryferyjnego z którego potrzebami absolutnie nie trzeba się liczyć. Pedagogika wstydu i polityka licznych naszych kompleksów, uprawiana przez ponad 30 lat III Rzeczpospolitej zdecydowanie tu nie pomoże.
Jednym bodaj miejscem, w którym zastanawiano się poważnie nad sprawą polską jako całością - z myślą o umiejętnym jej zlikwidowaniu - był Berlin. Roman Dmowski
Roman Dmowski
Jeden z ojców odzyskanej niepodległości Polski. Założyciel Komitetu Narodowego Polski.
Komentarze obsługiwane przez CComment