11 lipca 2024 r. przypadła 81. rocznica skoordynowanego ataku band OUN-UPA na polskich mieszkańców około 165 miejscowości na Wołyniu. Tragedia ta, nazwana „Krwawą niedzielą” z dnia 11 lipca 1943 r, była apogeum ludobójstwa, a nasi rodacy na Kresach Wschodnich ginęli z rąk ukraińskich już od 1939 r. Od początku 1943 r. okrutnie mordowano i wypędzano Polaków z ich gospodarstw i domostw - w wyniku tej fali szowinizmu ukraińskiego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zginęło co najmniej 250-300 tysięcy naszych rodaków.
W marszu upamiętniającym liczne ofiary ukraińskiego ludobójstwa na dawnych Kresach Wschodnich, który odbył się 11 lipca 2024 r. we Wrocławiu, wzięło udział 350-400 osób. Organizatorami były środowiska narodowe, patriotyczne i kresowe. Inicjatorami i pomysłodawcami tego cennego wydarzenia były różne organizacje narodowe i kresowe. Marsz ten poprzedziła ponad dwugodzinna, bardzo ciekawa konferencja naukowa z udziałem profesora Bogusława Pazia (swego czasu prześladowanego naukowca za mówienie prawdy o tym ludobójstwie); Stanisława Srokowskiego - pisarza, poety, nauczyciela akademickiego i publicysty, a także naocznego świadka tych haniebnych wydarzeń z lipca 1943 r. oraz znanej we Wrocławiu Halszki Bieleckiej.
Marsz Wołyński wyruszył po godzinie 19:00 spod pomnika Zesłańców Sybiru na placu Strzeleckim, gdzie wszyscy zebrani odśpiewali hymn państwowy - "Mazurka Dąbrowskiego". Po drodze śpiewane były pieśni patriotyczne i religijne. Pojawiały się też liczne hasła wyrażające zdecydowany sprzeciw wobec kultu zbrodniarzy na Ukrainie, a mianowicie: Stepana Bandery, Romana Szuchewycza, Jewhena Konowalca, Dmytro Doncowa, Dmytro Klaczkiwskiego czy Andrija Melnyka. Po godzinie 20:00 uczestnicy dotarli pod pomnik Pomordowanych na Kresach Wschodnich przy bulwarze Xawerego Dunikowskiego, gdzie odśpiewano Rotę i złożono liczne wiązanki kwiatów. Następnie przy pomniku przemawiali organizatorzy tego niezwykle ważnego i potrzebnego wydarzenia. Przypomniano, że nie o zemstę, lecz o pamięć i prawdę wołają ofiary.
Prawdziwe pojednanie między Polakami a Ukraińcami może się odbyć tylko na fundamencie autentycznej prawdy historycznej. Nasze narodowe i endeckie środowisko polityczne domaga się masowych ekshumacji ofiar na Wołyniu, domagać się musimy dla nich godnego chrześcijańskiego pochówku. Jako społeczeństwo żądać musimy oficjalnego stanowiska państwa ukraińskiego potępiającego tamte przerażające wydarzenia, ale bez politycznej poprawności i jakichkolwiek niedomówień. Domagamy się również całkowitego zaprzestania i potępienia kultu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii na całej Ukrainie i zakazu propagowania banderyzmu pod rygorem prawnego ścigania go, nie tylko na Ukrainie ale także i w Polsce. Dopóki strona ukraińska nie spełni tych żądań, dopóty dialog polsko-ukraiński powinien zostać zawieszony przez stronę polską.
Jesteśmy bardzo rozczarowani zachowaniem oficjalnych polskich czynników politycznych na tą ignorowaną przez nich tragiczną rocznicę. Rok temu Mateusz Morawiecki, jako premier polskiego rządu, złożył wiązankę kwiatów na pustym wołyńskim polu. Dziś w "uśmiechniętej" i demoliberalnej Polsce Donalda Tuska nawet tego nie było. Tusk wysłał pod swoją nieobecność, z wiązanką kwiatów, urzędnika niskiej rangi - Pawła Kowala, który jest przewodniczącym jakiejś rady współpracy polsko-ukraińskiej przy premierze. To jest niezwykle wymowne i wiele mówi o prawdziwych intencjach obecnej ekipy rządowej. Donald Tusk, który ma trzech zastępców i wicepremierów powinien jednego z nich wysłać by godnie upamiętnić kolejną rocznicę tego ludobójstwa. Niestety, wysłał Pawła Kowala, który jest naczelnym ukrainofilem III RP i nie jest nawet podsekretarzem stanu. Jest natomiast od dawna znany ze skrajnie pro-ukraińskiego stanowiska, który dał się poznać z jawnie szkodliwego prometejskiego i mesjanistycznego nastawienia jako epigon i gorący zwolennik bredni Jerzego Giedroycia. Najbardziej wymowne jest to, że o złożeniu przez Kowala wiązanki kwiatów w ruinach spalonego przez UPA kościoła w Kisielinie nie poinformowały prorządowe media. Tak więc marnie wyglądało uczczenie rocznicy ukraińskiego ludobójstwa na Polakach przez polskojęzyczny rząd. Jakby chciano tym zakomunikować i powiedzieć "bratniej" stronie ukraińskiej - przepraszamy, że to robimy, ale wiecie, rozumiecie, musimy i robimy to całkiem bez rozgłosu. De facto mamy do czynienia z całkowitym bankructwem strony polskiej w jej relacjach z Ukrainą, upokarzającą nas, Polaków, abdykacją państwa polskiego z dbania o polski interes narodowy i całkowitą oraz totalną kompromitacją obecnego rządu Donalda Tuska i jego licznych akolitów. Panowie - przedstawiciele tak zwanego polskiego rządu: po trzykroć wam hańba!
Z ogromną przykrością musimy przyznać, że obecne państwo polskie, w żałosnej i groteskowej formie III Rzeczpospolitej ostatecznie przegrało sprawę upamiętnienia i historycznego rozliczenia ludobójstwa wołyńskiego. Przegrała przez skrajną służebność i serwilizm wobec Ukrainy tutejszego pseudo polskiego establishmentu polityczno-medialnego. Setki tysięcy zarżniętych ofiar pozostaną nadal bez grobów, a ich niewyobrażalne męczeństwo i martyrologia będzie nadal bezkarnie negowane przez Ukrainę, która w sposób systemowy, zorganizowany i masowy czci katów pomnikami, muzeami i tablicami. Przerażający kundlizm i faktyczna szczera polonofobia najważniejszych polskojęzycznych polityków jest znana w Europie: od Paryża, Brukseli i Berlina po Moskwę, Sofię i Bukareszt. Pedagogika wstydu i licznych kompleksów jest nadal oficjalną doktryną, z którego korzysta z lubością obecne państwo polskie. Polacy mają już dość chowania głowy w piasek przed sąsiadami: oficjalnych dygnitarzy naszego państwa - państwa styropianowego, z dykty paździerzowej.
Wojciech Jurczyk
Komentarze obsługiwane przez CComment